Równo (waga) życia. Medycyna okiem młodego lekarza

50%
06 mar 2025

Rozmowa z dr Patrycją Piłat, do niedawna wiceprzewodniczącą samorządu studenckiego w Śląskim Uniwersytecie Medycznym, która właśnie rozpoczęła swoją pierwszą pracę w szpitalu w Gliwicach.

Pamięta pani, co czuła, gdy pierwszy raz trzymała w rękach dyplom lekarza i prawo wykonywania zawodu?

-To były niesamowite emocje, ekscytacja. Na ten moment czekałam więcej niż sześć lat, bo długo przygotowywałam się do egzaminów wstępnych na medycynę i wreszcie trzymałam w ręku mój wymarzony dyplom lekarza. Wtedy dominowała we mnie satysfakcja i radość.

Zawsze marzyła pani o zastaniu lekarką?

Nie należałam do tych studentów, którzy mieli rodziców lekarzy, więc z medycyną miałam do czynienia jak każde dziecko. Podobno, kiedy byłam w przedszkolu, rysowałam same serduszka i jakoś nie mogłam przestać je malować. Nawet chcieli mi tego zakazać, ale się uparłam. Może dlatego teraz chcę być kardiologiem?

Wciąż ma pani w sobie ten sam zapał, co na początku studiów?

Myślę, że na początku zapał był ogromny, potem spadał w miarę lat nauki. Okazało się, że wymarzona medycyna to nie taka łatwizna jak mi się wydawało. Dopiero na trzecim roku ogromnej nauki zaczęły się zajęcia z pacjentami. Zdecydowanie było za dużo zajęć teoretycznych. Gdy się zakuwa wyłącznie teorię, trzeba mieć dużo w sobie wyobraźni i zaparcia, żeby doczekać praktycznych zajęć i pierwszego pacjenta. Teraz na stażu w szpitalu, znów czuję te same emocje jak na początku studiów.

Pierwszy pacjent zapisał się w pani pamięci?

Mieliśmy akurat pediatrię i hematologię. Widziałam, jak pobiera się szpik kostny u dzieci. Szłam na ten oddział ze świadomością, że spotkam małych pacjentów, którym trzeba pomóc. W ogóle dlatego poszłam na medycynę, żeby móc ludziom ratować życie. Więc od razu rzuciliśmy się na głęboką wodę na onkologii dziecięcej.

Bolesne było pierwsze zderzenie marzeń z rzeczywistością? A może już pojawiła się myśl, że to nie zawód dla mnie?

-Można powiedzieć, że inaczej sobie go wyobrażałam. Gdy zobaczyłam kolejkę ludzi czekających na wizytę, to mną wstrząsnęło. To irytujące, że ktoś ma godzinę przyjęcia, a wchodzi 2-3 godziny później, ze względu na liczbę osób do specjalisty. Wiem, że to nie są zaniedbania lekarzy i to nie wynika z ich złej woli, tylko z organizacji naszej pracy oraz chęci poświęcania więcej czasu dla pacjentów niż obowiązkowe 10 minut. Za tyle płaci NFZ i nie interesuję się, ile rzeczywiście powinna trwać konkretna wizyta. Na ortopedii widziałam pacjentów czekających na operacje cztery lata, a na pilne dwa lata. To jakiś absurd. Zupełnie z innej strony dotychczas widziałam ten zawód. Myślałam, że jak człowiek cierpi, to trzeba mu pomóc jak najszybciej. Rzeczywistość jednak jest inna i dzieli się pacjentów na tych, którzy są w stanie zagrożenie życia i tych stabilnych.

A gdy wchodzi pani na oddział szpitalny, od razu widzi co źle działa, co można usprawnić, ulepszyć?

Czasami się ma wrażenie, że wszystko zaczyna i kończy się na pieniądzach. Zwykle brak czasu, sprzętów, leków, personelu, zawsze pośpiech i nie ma komu zrobić dokładnej dokumentacji pacjentów, choć przecież wiem, jak jest ona ważna. Taka szpitalna rzeczywistość. Najbardziej jednak brakuje rozmów między sobą wśród personelu, takich szczerych rozmów choćby o błędach lekarskich, niepowodzeniach. Warto by na nich się uczyć. Zaskoczyła mnie też obserwacja starszych lekarzy. Skąd mają wiedzę, a może intuicję, że wiedzą co podać pacjentowi, jak zareagować? Mówią do mnie- sprawdź ten odruch, sprawdźmy to badania i okazuje się, że mieli rację. To się nazywa doświadczenie.

Studia do tego nie przygotowują?

Na studiach na moim roku brakowało zajęć z komunikacji w podstawie programowej. Na młodszych latach wprowadzono więcej zajęć z miękkich kompetencji, co uważam za słuszne. Przekazywanie niepomyślnych wiadomości czy komunikacja z każdym członkiem zespołu, to podstawa w pracy. Ja mam wrażenie, że po pracy w samorządzie studenckim i po szkoleniach na ten temat wiedziałam co to miękkie kompetencje, ale innym mogło być ciężej się w tym odnaleźć.

Zachwyca się pani doświadczeniem starszych lekarzy. Ale czy oni chcą was tego uczyć?

Miałam szczęście trafić do takich oddziałów, w których spotkałam lekarzy gotowych do tego, aby podzielić się wiedzą i nie traktować nas z góry. Wiem, że nie wszyscy mieli takie szczęście. Z tego co słyszę w całej Polsce w klinikach stażyści często są traktowani jak studenci i przez to mogą się poczuć zlekceważeni. W szpitalu miejskim jest lepiej. Czuję, że traktują mnie jako młodszego lekarza. Nawet cieszę się, że nie wymagają tego ode mnie, co od siebie. Nie irytują się kiedy zadaje pytania i proszę o pomoc.

Do szpitali i przychodni trafiają coraz młodsi lekarze. Jak różnice pokoleniowe wpływają na atmosferę w szpitalach

Widzę, że starsi lekarze mają bardziej hierarchiczne podejście do pracy. I w oddziale, choć nie każdym, ta hierarchia jest zachowana. Spotkałam się jednak z takimi zespołami lekarzy, gdzie każdy mimo różnicy wieku był partnerem. W wielu szpitalach i przychodniach jednak jest przepaść między starszymi, a młodymi. Wiem, że dla niektórych to normalne, ale my, młodsze pokolenie, wolimy, gdy to jest praca zespołowa. Jest lider, przywódca, który rozdziela zadania i integruje cały zespół, ale traktujemy się jako jedność.

Z kolei ci starsi mówią, że taki podział musi istnieć, bo wy młodzi nie chcecie brać na siebie odpowiedzialności

Mam inny punkt widzenia. Idąc na te studia medyczne dobrze wiedziałam, że będę mierzyła się m.in. z dużą odpowiedzialnością i dziś nie widzę w tym niczego dziwnego. Tylko jako młodzi ludzie, już nie chcemy robić nadgodzin, ślęczeć po nocach w szpitalu ponad normę. Chcemy mieć pracę zbilansowaną z naszym życiem domowym.

A to dlatego mówią w szpitalach, że po 15.00 nikogo z młodych już nie ma, a o stażystach krąży powiedzenie, że 11 to czas do miasta. Hm, to słabo służy oczekiwanemu przez was partnerstwu.

To fakt, że nie przepadamy za systemem pracy do upadłego. Planowe dyżury i stałe godziny pracy, to jedno, a nadgodziny to drugie. Ja i moje koleżanki i koledzy wolelibyśmy wiedzieć, kiedy pracujemy, a kiedy mamy wolny czas, ale to nie znaczy, że migamy się od pracy. Chcemy mieć czas dla przyjaciół, dla rodziny, dla siebie. Chcę móc wyjechać na urlop, uprawiać sport, iść do kina i teatru, a nie spędzać całe życie w szpitalu. Dlatego dziś coraz częściej wybierane są przez młodych lekarzy specjalizacje, w których nie ma ostrych dyżurów i nie ma dużo zabiegowej, fizycznej pracy. Wcale nie uważam, że przekreśla to ideały lekarskie. Lekarz ma ratować zdrowie i pomagać pacjentowi, ale nie kosztem siebie.

Czy podejście młodych do technologii lub innowacji spotyka się z oporem u starszego personelu? Czy zdarza się pani czuć presję, by dostosować się do tradycyjnych zasad, nawet jeśli wydają się nieaktualne?

Starsi przypominają nam, że technika na razie nie zastąpi wywiadu z pacjentem. My skupiamy się bardziej na badaniach obrazowych jako podstawie do zakwalifikowania do zabiegu czy dalszego leczenia. Wielu z nas niestety zapomina o tym, jak ważna jest rozmowa z pacjentem i zebranie jak najwięcej informacji o jego zdrowiu. No ale przecież nie zawsze był tomograf, komputer i badania rentgenowskie. Ja uważam, że nie zapominając o wywiadzie, nie należy lekceważyć nowych technologii. To jest przyszłość medycyny, choć niektórzy lekarze, stawiają na bardziej sprawdzone techniki.

Jak, pani zdaniem, można poprawić warunki pracy dla młodych lekarzy w szpitalach, aby zaraz po zrobieniu specjalizacji nie uciekali do pracy za granicą?

Na pewno trzeba otworzyć dostęp do specjalizacji. Do tej pory bywają przypadki, że żeby być specjalistą w wymarzonej specjalizacji trzeba jechać na drugi koniec Polski. A przecież im więcej będziemy mieli specjalistów w każdym regionie, to kolejki do nich będą mniejsze. Podobno o podziale specjalizacji decydują potrzeby systemowe. Ale nawet jeśli kogoś zmusi się do bycia chirurgiem, to długo nim nie pobędzie, bo się szybko wypali zawodowo. Kiedyś lekarze wyjeżdżali z Polski douczyć się na Zachodzie i wielu wracało. Teraz już mamy inną medycynę. Staże zagraniczne, owszem są super pomysłem i jeśli ktoś ma marzenie, aby doszkolić się w stosowaniu nowych technologii, których w Polsce jeszcze nie ma, to wyjazd zagraniczny jest super. Jeśli warunki dalszego rozwoju będą w Polsce dobre, to wielu wróci.

Czego młodym lekarzom dziś najbardziej potrzeba?

Najbardziej nam dziś potrzeba komfortowego środowiska pracy, czyli zespołu zgranego, wspierającego, w którym jest prawo do popełniania błędów i wyciągania z nich wniosków. Potrzeba mentorów, którzy nauczą nas jak leczyć najlepiej i spokojnego trybu pracy- bez krzyków, poganiania w szpitalach. Czasem wielu z nas ma z tyłu głowy odpowiedzialność karną, która nadal towarzyszy pracy lekarza. Idę do pracy i myślę, a co będzie, jeśli ten jeden procent niepewności zdecyduje, że jednak się mylę? I co wtedy? Prokurator nie powinien stać za plecami lekarza, bo oczywiste jest, że działamy dla dobra pacjenta i robimy wszystko, żeby polepszyć stan zdrowia chorego. Jak ja sobie radzę z zapobieganiem wypaleniu zawodowego? Staram się nie myśleć o pracy po pracy. Chodzę na siłownię, jeżdżę rowerem, spotykam się z przyjaciółmi po prostu żyję nie tylko medycyną.

No to co teraz sprawia pani satysfakcję, co dalej z karierą lekarza?

Wiadomo, że zawsze cieszy powodzenie terapii, gdy pacjent zdrowieje. A jeśli jest to efektem m.in. moich decyzji, to jest nieoceniona radość. Wybieram więc specjalizację z kardiologii, w której efekty będą widoczne szybko. Myślę, że najbliższe lata wiele godzin spędzę w szpitalu, potem przejdę w spokojniejszy tryb, standardowe godziny pracy w szpitalu i może w moim prywatnym gabinecie. Nie zrezygnuję z wolnego czasu, który będę spędzać tak, aby móc mieć wsparcie u ukochanej osoby, przyjaciół i rodziny. Widzę na co dzień jak jest to ważne. Niektórzy starsi lekarze, świetni fachowcy, którzy poświęcili się pracy i zaniedbali rodziny, teraz jej nie mają. Ani ja, ani moje koleżanki i koledzy ze studiów medycznych nie chcemy tak żyć.

Rozmawiali: Alicja van der Coghen i Piotr Biernat „ProMedico”
Źródło: ProMedico.info


Dane wysyłającego:
Agata Pustułka

Najnowsze wiadomości
© Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach, Portal SUM