Absolwent SUM - Paweł Pobudejski - na łamach ProMedico, pisma Śląskiej Izby Lekarskiej

50%
18 lip 2023

Już niedługo atrybutem lekarza nie będzie stetoskop tylko ultrasonograf i to mobilny w postaci małego urządzenia - samodzielnego lub podłączanego do smartfonu

Pragniemy rewolucji technicznej

Z Pawłem Pobudejskim, tegorocznym absolwentem Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, współtwórcą aplikacji pozwalającej na zdobywanie praktycznych umiejętności medycznych rozmawia Piotr Biernat

Jeszcze na dobre nie wyschły podpisy na pańskim dyplomie lekarskim a ja  chciałem namówić  do rozmowy nie o najbliższych wyzwaniach ale o tym co będzie za 20 lat. Bo wygląda na to, że zawód lekarza całkiem się zmieni. 

 Już niedługo atrybutem lekarza nie będzie stetoskop tylko ultrasonograf i to mobilny w postaci małego urządzenia - samodzielnego lub podłączanego do smartfonu. Inżynierii już jest w świecie medycyny sporo, a będzie jeszcze więcej. Przecież przed każdą operacją robimy badania obrazowe, a to już jest coś znacznie bardziej technicznego niż zwykły lekarski wywiad czy badania, coraz częściej sięgamy dalej, na przykład robiąc personalizowane wydruki 3D, w ramach przygotowań do operacji.

-To dobrze czy źle, że inżynieria  wkracza teraz tak szeroko do medycyny?

Myślę że dobrze, bo korzystamy z tego co dają nam współczesne czasy. Dzięki temu możemy zwiększać poziom i jakość opieki jaką oferujemy pacjentom. Byłoby nieetyczne, gdybyśmy wiedząc o technicznych możliwościach nie wykorzystywali ich z powodu lęków przed nową techniką. Nie możemy  do dziejącej się rewolucji technologicznej  podchodzić jak do średniowiecznych czarownic i palić ich na stosie w obawie przed scyfryzowaną wiedzą. Może jeszcze dalecy jesteśmy w Polsce, żeby nowej technologii zaufać bezgranicznie ale uważam, że już powinniśmy czerpać z niej to co najlepsze.

Czy takich jak pan – pasjonatów włączenia techniki do medycyny-  było więcej na studiach?

Wielu moich znajomych poszło na kierunki politechniczne i tam się realizuje. Na Uniwersytecie Medycznym  pasjonatów techniki  była jednak mniejszość ale w  moim pokoleniu nie trzeba być pasjonatem, żeby korzystać z dóbr technologicznych. Cyfryzacja jest nieodłączną częścią  naszego życia i to co w pokoleniu moich rodziców, dziadków stało się koniecznością, dla nas jest codziennością. My ciągle żyjemy w świecie smartfonów, aplikacji, komputerów i nie wyobrażamy sobie, że mogłoby ich nie być. Prawdę mówiąc, idąc na studia medyczne nie spodziewałem się, że będę miał możliwość nie tylko zobaczenia, ale także używania - choć tylko w formie warsztatów- robotów medycznych. Oświata cyfryzuje się na naszych oczach. Zajęcia z anatomii już teraz można częściowo odbywać z wykorzystaniem wirtualnych stołów anatomicznych. A ja zawsze marzyłem, aby móc odkrywać możliwości techniki i technologii w medycynie.

Pańskie  najnowsze „dziecko” Medu to nie tylko aplikacja, ale także mobilny trenażer laparoskopowy pozwalający w każdych warunkach trenować umiejętności manualne chirurga. Ale to chyba tylko wstęp do kolejnych wyzwań? 

Medu to efekt czterech lat pracy kilkudziesięciu osób. Także tych doświadczonych i starszych, którzy poszukują postępu. Mobilny trenażer laparoskopowy jest najbardziej widowiskowy ale w rzeczywistości to początek całego “pokolenia” tego rodzaju rozwiązań. To co już zrobiliśmy, to stworzenie aplikacji do edukacji medycyny w wymiarze, który do tej pory był niedostępny. Zaczynamy od kursu umiejętności przedklinicznych. Na podstawie nagrań i instrukcji każdy może nauczyć się podstaw. Dzięki temu wchodząc na salę operacyjną po raz pierwszy jest już zorientowany - wie, gdzie powinien się pojawić, gdzie kto stoi i co trzyma w ręku, a dzięki temu skupić się na tym, aby nauczyć się jak najwięcej z praktyki. Kolejnym etapem jest nauka zaopatrywania ran. Szycie chirurgiczne jest niezbędnym elementem każdej operacji (i nie tylko), a z Medu można poznać wszystkie techniki oraz nauczyć się ich na fizycznym zestawie. Jeśli zaś chodzi o laparoskopię, to przed operacją mogę nauczyć się tego, co powinien wiedzieć stając przy stole, zdobyć umiejętności manualne, zrozumieć język, jakim porozumiewa się zespół po to, żeby być  przydatnym członkiem zespołu , a nie tylko obserwatorem.

Najważniejsze jest to, że tego typu rozwiązania można skalować. Do aplikacji w każdej chwili można dodać kolejny kurs lub zaktualizować istniejący o najnowszą wiedzę. W kilka sekund użytkownik może mieć dostęp do tego, co dla niego istotne. Uzupełniający aplikację trenażer dobrze to obrazuje. W zaciszu domowym można pokonać krzywą uczenia - nie po to aby zastąpić podręczniki czy kontakt z pacjentem. ale po to, żeby przygotowanym pójść na to pierwsze zderzenie z lekarską rzeczywistością. Wystarczy dołożyć do zestawu igłotrzymacz oraz pad do szycia, zaktualizować aplikację i to samo urządzenie pozwala na nauczanie nowej umiejętności. Taki jest cel digitalizacji edukacji - chodzi o to, aby wyciągnąć smartfon z kieszeni i mieć dostęp do rzetelnych treści, bez konieczności sięgania po kolejny podręcznik, czy nowe wydanie już istniejącego.

Istnieje granica rozwoju technologii w medycynie do której możemy się zbliżyć ?

Myślę, że ta granica istnieje… ale przy naszej wiedzy aktualnej nie jesteśmy w stanie jej pojąć.

Kto powinien powiedzieć stop. Dalej nie można.

Granica z jaką przyjdzie nam się borykać to moralność i odpowiedzialność. Jeśli medyczny robot ma zrobić coś samodzielnie, to kto weźmie odpowiedzialność za ewentualny błąd? Tak samo z algorytmami sztucznej inteligencji, które oceniają obrazy kolonoskopowe, ultrasonograficzne czy histopatologiczne. Do tej pory zawsze ktoś musiał powiedzieć “tak, faktycznie  tak jest i w razie czego wezmę za to  odpowiedzialność”. W przyszłości nie wiadomo kto to ma zrobić - lekarz, który wykorzystuje ten system, czy ten, kto ten system stworzył? Nie wiem. Na pewno w odpowiednim czasie musi znaleźć się organ, który to wszystko uporządkuje, stworzy pewne zasady według których będziemy podążać. Nie chodzi o to aby zatrzymać rozwój, tylko podporządkować go tak, żeby nas nie zaskoczył, żebyśmy dobrze i bezpiecznie wykorzystali jego potencjał. Na razie jest chaos.

Brzmi to jak z filmów science-fiction, gdy słuchamy  o  drukarkach 3D i ich możliwościach w medycynie, o okularach z rozszerzoną rzeczywistością z wdrukowanymi historiami chorobowymi dzięki którym operacje będą szybsze i bezpieczniejsze , o robotach krojących pacjentów z superprecyzyjną techniką Czy młodzi lekarze, którzy teraz kończą studia i za chwilę zderzą się z robotyką, sztuczną inteligencją są na to przygotowani?

Prawdę mówiąc nie do końca. To nie znaczy, że unikaliśmy  tego tematu. Każdy kto chciał mógł na przykład uczestniczyć w działalności w kół naukowych czy w konferencjach organizowanych np. przez zabrzańską Fundację Rozwoju Kardiochirurgii. Niemniej, nowoczesna technika coraz śmielej wkracza do szpitali .Czasem nie orientujemy się, gdy będzie powszechnie dostępna. Miałem okazję uczestniczyć w kolonoskopii przeprowadzanej z wykorzystaniem aparatu, który podświetlał edoskopiście zmiany, które algorytm uważał za potencjalnie nowotworowe. Dla wszystkich uczestników tego zabiegu było to tak oczywiste, że mało kto zdał sobie sprawę, że właśnie uczestniczy w rewolucji technologicznej.

Skoro już na świecie medycznym funkcjonuje ok. 10 tys. algorytmów sztucznej inteligencji wspierających radiologów, onkologów, okulistów, lekarzy pierwszego kontaktu i innych medyków, to jak pan myśli, jaką rolę w przyszłości odgrywać będzie  lekarz?

To będzie ta osoba, która usiądzie z pacjentem, spojrzy mu w oczy, porozmawia, rozwieje lęki i wątpliwości. Sztuczna inteligencja może wyręczyć lekarza w niektórych formalnościach - sprawdzi, czy wyniki badań nie zmieniły się, czy zgodnie z wytycznymi nie należy zmienić dawki leku lub przedłuży receptę. Ale nie wyobrażam sobie, że nie będzie kogoś, kto porozmawia z pacjentem i zajrzy w głąb jego potrzeb.

 To kto się boi  rewolucji technicznej w medycynie?

Sądzę, że młodzi jej pragną i gotowi są na nią w każdej chwili. Obawiać się mogą osoby, które już teraz nie nadążają za komputeryzacją. To jest naturalne zarówno wśród lekarzy jak i pacjentów. Nie możemy jednak skreślać tych ludzi, bo nie chodzi o to, żeby medycyna była ekskluzywną dziedziną. Wszyscy chcemy korzystać z jak najlepszych technik leczenia. Takie rewolucje przeżywaliśmy już wcześniej, na przykład w kontekście szkodliwego działania badań rentgenowskich. Dzisiaj okiełznaliśmy to niebezpieczeństwo. Podobnie zresztą jest z niemal wszystkimi lekami i nowoczesnymi technikami leczenia.

Według was – młodych lekarzy- do czego w bliskiej przyszłości doprowadzi  medyczna rewolucja techniczna  ? 

Do skrajnie wysokiej dostępności urządzeń, które kiedyś były nowinkami technologicznymi i wymagały dużych ośrodków, nakładów finansowych czy specjalnych pomieszczeń. W przyszłości  wszystko zminimalizowane zmieścimy w kieszeni. Tak samo z wiedzą. Pamiętam, gdy na zajęciach w czasie symulowanej sytuacji klinicznej, musieliśmy zespołowo poradzić sobie z pacjentem z konkretną chorobą serca. Niestety, na tamtym etapie tego nie wiedzieliśmy, ale przypomniałem sobie, że mam te dane w dedykowanej aplikacji. Wyciągnąłem smartfon, żeby podjąć decyzję na podstawie kieszonkowych, choć wirtualnych wytycznych, a wtedy prowadzący upomniał mnie, że mamy to wymyślić z głowy. Do dziś czuję rozczarowanie, gdy pomyślę jak często wolimy ryzykować błędem szukając rozwiązania w głowie, zamiast skorzystać z rzetelnego źródła wiedzy, które mamy przy sobie. To zupełnie inne podejście do wiedzy  medycznej niż jeszcze kilka lat temu.

Ale gdy pan wyciągnie w gabinecie telefon i będzie posiłkował się Google, to pacjent się co najmniej zdenerwuje.

Podstawą jest komunikacja. Trzeba powiedzieć pacjentowi co sprawdzam i że doskonale wiem czego szukam i gdzie - w rzetelnych źródłach, wytycznych, schematach - a nie w przysłowiowym Google'u. To jest coś czego powinniśmy się uczyć. Żeby wiedzieć co sprawdzać, upewnić się  i zmniejszyć ryzyko pomyłki. Rzecz jasna nie dotyczy to chociażby stanów nagłych, gdzie nie wolno marnować czasu i trzeba wiedzieć co robić, żeby ratować życie

Czego jako tegorocznemu absolwentowi  medycyny panu brakuje teraz najbardziej?

W aspekcie technologicznym naszemu pokoleniu nie brakuje niczego. To co potrzebujemy, to umiejętności jak  przekonywać i przebijać się z informacjami, że nie ma odwrotu i nie możemy się obawiać tej rewolucji nawet, jak teraz w szpitalu czy przychodni, jest -powiedzmy- średnio nowocześnie.

Ramka 1Nie możemy  do dziejącej się rewolucji technologicznej  podchodzić jak do średniowiecznych czarownic i palić ich na stosie w obawie przed scyfryzowaną wiedzą. Może jeszcze dalecy jesteśmy w Polsce, żeby nowej technologii zaufać bezgranicznie ale uważam, że już powinniśmy czerpać z niej to co najlepsze

Ramka2: Granica z jaką przyjdzie nam się borykać to moralność i odpowiedzialność. Jeśli medyczny robot ma zrobić coś samodzielnie, to kto weźmie odpowiedzialność za ewentualny błąd? Tak samo z algorytmami sztucznej inteligencji, które oceniają obrazy kolonoskopowe, ultrasonograficzne czy histopatologiczne. Do tej pory zawsze ktoś musiał powiedzieć “tak, faktycznie  tak jest i w razie czego wezmę za to  odpowiedzialność”. W przyszłości nie wiadomo kto to ma zrobić - lekarz, który wykorzystuje ten system, czy ten, kto ten system stworzył?


Dane wysyłającego:
Agata Pustułka

Najnowsze wiadomości
© Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach, Portal SUM