Personel medyczny jest na pierwszej linii frontu w walce z koronawirusem SARS-CoV-2. Wspierają ich w tym trudnym zadaniu ci, którzy w przyszłości również będą stać na straży tego, co najcenniejsze – zdrowia i życia. Studenci Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Jak pomagają? Opowiadają oni sami.
Aleksandra Gładyś, IV rok studiów, kierunek lekarski WNMK w Katowicach. Wolontariuszka w Górnośląskim Centrum Medycznym im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
W wolontariacie podoba mi się poczucie sensu własnego działania. Mimo, że moje zadanie nie należy do wymagających – mierzę tylko temperaturę personelu i pacjentów – zaskoczyło mnie, jak dobrze się czuję będąc częścią szpitalnej maszyny, a nie tylko obserwując jej pracę z boku, jak na zajęciach. Spotkałam się z ciepłym przyjęciem przez pracowników i dlatego tym chętniej biorę kolejne dyżury. Ich wsparcie i dobry humor pozwalają wierzyć, że wkrótce epidemia będzie już za nami.
Wolontariat pozwolił mi też odzyskać poczucie rytmu, które straciłam po kilku dniach bez wychodzenia z domu. Co prawda moje wyprawy ograniczają się tylko do szpitala, ale wymuszają wczesne wstanie z łóżka i pomagają zachować zdrowe nawyki. Możliwość legalnego wyjścia to solidny plus, z którego na początku nie zdawałam sobie sprawy.
Moja praca nie wymaga wcześniejszego przygotowania i nie przypomina praktyki lekarskiej, nie uważam też swojej postawy za szczególnie odważną czy ambitną. Każdy ma swoje sposoby na radzenie sobie z tą nową dla nas wszystkich sytuacją i pewnie każdy z nich jest właściwy. Dlatego ciężko mi wolontariat polecić czy chwalić się nim, ale myślę, że warto wiedzieć, że taka opcja jest i studenci mają do niej szeroki dostęp.
Angelika Burzy, III rok studiów, kierunek lekarski WNMK w Katowicach. Pełni opiekę nad dzieckiem
Nawiązałam współpracę z parą ratowników medycznych z Rudy Śląskiej, którzy mają 10-letniego syna Tomka i pracują ponad siły w walce z koronawirusem i nie tylko.
Uważam, że ten wolontariat jest dobrym wykorzystaniem naszego wolnego czasu dla tych, którzy poświęcają aktualnie swój cały czas na ratowanie życia. Tak możemy pokazać szacunek i podziękować za pomoc. Dla najmłodszych również jest to ciężki czas. Dzięki tej inicjatywie nie zostają „w tyle” z nauką. Mogą też z wolontariuszem angażować się w różne kreatywne aktywności tak, aby wynieść z tego okresu, mimo wszystko, jak najwięcej. Staram się z moim podopiecznym zrobić zadane tematy w nieco ciekawszy i bardziej urozmaicony sposób niż na co dzień. Rozmawiamy, czytamy i korzystamy z aplikacji internetowych do nauki języka. Jest to świetna alternatywa i sposób na zainteresowanie dziecka. Wychodzimy razem na szybki spacer z pieskiem, zachowując wszystkie środki ostrożności. Zajmujemy się papugą i codziennie zasypywana jestem opowieściami o szkole i zainteresowaniach Tomka.
Każda pomoc się teraz liczy i czuję, że jako studenci, szczególnie kierunków medycznych, warto, abyśmy podejmowali takie działania dla dobra środowiska medycznego, a co za tym idzie, społeczeństwa jako ogółu. Zawsze jakieś obawy się nasuwają. Moja rodzina popiera akcję, natomiast jak wszyscy, mają swoje wątpliwości i niepewność. Ja wiem, że jest to poniekąd część mojego przyszłego zawodu i to jest to, co chcę robić, czyli pomagać ludziom w potrzebie. Najbardziej motywuje mnie zadowolenie rodziny, z którą współpracuje. Ciepłe słowa Pani Ewy (ratowniczki medycznej, mamy chłopca) i radość Tomka zawsze jak przychodzę, utwierdza mnie w przekonaniu, że to piękna akcja. Relacja od początku nam się dobrze układała i czujemy się ze sobą swobodnie. Jest między nami dobry przepływ informacji i co za tym idzie – dobra współpraca.
Cieszę się, że moje koleżanki z Uczelni wpadły na pomysł takiej akcji i wprowadziły go w życie, co łatwe na pewno nie było. Mamy wsparcie Uczelni i liczę na to, że jeżeli będzie taka potrzeba, medycy skorzystają z pomocy i razem staniemy naprzeciw ciężkim czasom.
Paulina Olejnik, IV rok studiów, kierunek lekarski WNMK w Katowicach. Wolontariuszka w Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej
Jestem studentką IV roku na wydziale lekarskim i pracuję jako wolontariuszka w Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Pomysł o wzięciu udziału w wolontariacie zakiełkował w mojej głowie po rozmowie z moimi znajomymi, którzy również zgłosili się do pomocy w działaniach związanych z zaistniałą sytuacją epidemiczną. Gdy zadzwoniłam do Stacji w moim mieście, osoba, z którą rozmawiałam była bardzo zaskoczona. Zostałam pierwszą wolontariuszką w historii działania Stacji. Muszę przyznać, że obecnie panuje tu duży chaos związany z rosnącą liczbą osób objętych kwarantanną, osób zakażonych, a także z dynamicznie zwiększającą się ilością rozporządzeń. Do moich zadań należy praca przy infolinii sekcji epidemiologicznej. Po właściwym przeszkoleniu, odpowiadam na pytania dotyczące zakażenia wirusem COVID-19, przyjmuję zgłoszenia osób, które przekroczyły granicę oraz przeprowadzam wywiady epidemiologiczne. Najczęstsze telefony to zapytania o objawy, zasady kwarantanny oraz skargi na innych obywateli. Najmniej przyjemną częścią pracy jest informowanie osób o dodatnich wynikach testów oraz przekazywanie informacji o objęciu kwarantanną. Każdy reaguje inaczej na taką przykrą wiadomość, niektórzy płaczem, inni zbywają informację śmiechem, zdarzają się również wybuchy złości. Wszystkie te reakcje wystawiają cierpliwość na próbę i powodują, że praca jest stresująca, jednak myślę, że dzięki temu mogę się wiele nauczyć. Odczuwam dużą satysfakcję z tego, że mogę pomóc w działaniu Stacji szczególnie w tak trudnym dla nas wszystkich okresie. Wolontariat daje mi poczucie niesienia pomocy nie tylko pracownikom Stacji, ale również mieszkańcom mojego miasta.
Wiktora Żaba, III rok studiów, kierunek fizjoterapia WNoZK w Katowicach. Zaangażowana w akcję Studenci Medykom Śląsk
Moja przygoda z wolontariatem Studenci Medykom Śląsk zaczęła się, gdy wyświetlił mi się post na facebooku, w którym była prośba o pomoc w tworzeniu przyłbic ochronnych. Folia, gumka, gąbka - nic trudnego! Zamówiłam potrzebne materiały i wraz z moimi najbliższymi rozpoczęliśmy domową produkcję przyłbic. Wiedziałam, że jest dużo osób, które chętnie zaangażowałby się w ten sposób, ale ograniczeniem jest brak dostępności materiałów do tworzenia własnoręcznych środków ochrony osobistej. W porozumieniu z inicjatorką akcji - Karoliną Majewską - zaczęłam kontaktować się z firmami, które mogłyby podarować lub odsprzedać za niższe ceny potrzebne produkty. Sklepy z tkaninami, składy budowlane, firmy poligraficzne - starałam się napisać do wszystkich znanych mi w okolicy. Niesamowitą radość sprawiały odpowiedzi firm deklarujących swą pomoc. Tkanina za złotówkę, rolka (40kg!) folii a nawet deklaracja rozpoczęcia masowej produkcji przyłbic, mimo prośby tylko o materiały do produkcji. Pozyskane materiały, podobnie jak spore grono wolontariuszy, zawożę do magazynu Śląskiej Izby Lekarskiej. Stamtąd osoby chętne do produkcji maseczek i przyłbic mogą je pobierać. Gotowe środki ochrony osobistej są rozdysponowywane do szpitali, zgodnie ze zgłoszonym zapotrzebowaniem.
Bardzo się cieszę, że mogę choć w minimalnym stopniu pomóc w tej trudnej sytuacji. Każda pomoc jest potrzebna, stąd też zachęcam do przyłączania się do tego rodzaju inicjatyw. Jeśli ktoś chciałby zaangażować się w nasz wolontariat - gorąco zapraszam! Organizujemy opiekę nad dziećmi medyków, pozyskujemy materiały i gotowe środki ochrony osobistej, szyjemy maseczki i tworzymy przyłbice. Każda para rąk się przyda!
Tomasz Gołębski, student III roku studiów, kierunek lekarski WNMK w Katowicach. Wolontariusz w Górnośląskim Centrum Medycznym im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
Moja praca, z pozoru błaha, ma duże znaczenie dla zahamowania rozprzestrzeniania się zakażenia koronawirusa SARS-CoV-2. Do moich obowiązków należy przede wszystkim mierzenie temperatury ciała wszystkim osobom wchodzącym na teren Górnośląskiego Ośrodka Kardiologii. Takie działanie ma na celu wstępne wykluczenie u nich aktywnego zakażenia koronawirusem, ponieważ na teren GOK mogą wejść tylko osoby z temperaturą ciała nieprzekraczającą 38 stopni. Pozostali natomiast są w pierwszej kolejności odsyłani na SOR w celu dalszej diagnostyki. Oprócz tego, pilnuję, aby do szpitala pacjenci przychodzili pojedynczo, a nie w otoczeniu swoich bliskich, co również jest niezbędne dla zahamowania rozprzestrzeniania się zakażenia.
Wykonywana przeze mnie praca jest prosta i dość monotonna, ale daje mi ogromną satysfakcję oraz poczucie, że jestem przydatny i mogę dołożyć swoją własną cegiełkę we wspólnej walce z pandemią. Jako przyszły lekarz oraz osoba, która na co dzień ma okazję widzieć i doceniać heroiczny wysiłek pracowników ochrony zdrowia, nie wyobrażam sobie, że mógłbym postąpić inaczej niż właśnie podjąć wolontariat w szpitalu. Dodatkowo, praca ta daje mi namiastkę życia sprzed epidemii, gdyż pozwala uniknąć wyczerpującego psychicznie bycia zamkniętym domu.
Myślę, że zaangażowanie się w pomoc wolontariacką szpitalowi było świetną decyzją i zdecydowanie jest czymś, co mógłbym polecić wszystkim studentom kierunków medycznych jako formę spędzenia czasu epidemii, która co najważniejsze pomaga odciążyć nieco pracowników ochrony zdrowia oraz wesprzeć wszystkich rodaków w tej wyczerpującej walce.
Zaprezentowaliśmy kilka sylwetek. Choć tych, którzy pomagają jest więcej. Wszystkim serdecznie dziękujemy!
[Przesłano przez: Bożena Langner; Katarzyna Kałuża]